Podczas gdy w Polakach sporo zawiści - ja czuję się w tej kwestii totalnie 'niepolska'. Oczywiście, zdarzyło mi się rzucić 'kurwą' pod adresem osoby odnoszącej sukces... jednak w domyśle był to epitet określający moją frustrację spowodowaną faktem, że nie potrafię się spiąć tak, jakbym chciała.
Do czego dążę? A no do tego, że mnie sukcesy innych motywują jeszcze bardziej do działania! Chciałam również przedstawić Wam historię wspaniałego projektanta - Salvatore Ferragamo, któremu można zazdrościć talentu, wiedzy i uporu. Najlepiej jednak nie poprzestać na zazdrości, a wziąć z niego przykład!
Pewnego dnia Salvatore Ferragamo przyjeżdża do USA, otwiera swój przestronny i elegancki sklep przy Hollywood Boulevard, gdzie zaopatrują się kobiety z wyższych sfer (oczywiście wliczając w to gwiazdy wielkiego formatu z Marilyn Monroe na czele). Brzmi jak bajka, ale jak do tego doszło?
Rodzina Ferragamo nie należała do zamożnych. Z tego powodu rodzice nie byli zadowoleni z pomysłu na życie swojego kilkuletniego dziecka (tak! Dobrze przeczytaliście KILKULETNIEGO. Już wtedy odkrył swoją pasję). Chcieli dla niego czegoś więcej. Czegoś, czego sami nie mieli, a zawód szewca stał nisko w hierarchii społecznej.
Za początek jego kariery można uznać moment, w którym zaprojektował i wykonał (z resztek różnych materiałów) buty dla swojej siostry, w których poszła do komunii. Rodziców nie było po prostu na nie stać, więc było to najlepsze wyjście by uniknąć publicznej kompromitacji.
Salvatore był głodny wiedzy. Ta nabyta w Bonito mu nie wystarczyła. Ruszył więc do Neapolu, by móc nauczyć się fachu od profesjonalisty. Następnie wrócił do rodzinnej wioski i tam otworzył własny zakład szewski. Miał wtedy trzynaście lat!!
Trzy lata później, w 1914 roku, wyemigrował do USA, gdzie brat załatwił mu pracę w fabryce obuwia. Jednak szesnastolatek oponował. Nie chciał uczestniczyć w tego rodzaju produkcji. W Stanach najpierw nauczył się angielskiego, a następnie studiował anatomię oraz inżynierię, by skonstruować buty, które nie będą uwierały. Potem założył własną firmę, a młode Hollywood było zachwycone jego twórczością oraz niesamowitym komfortem noszenia butów na obcasie (co nie było wcześniej spotykane) i tak pozyskał klientelę z wyższej półki. Odtąd projektował obuwie dla Sophie Loren, Marylin Monroe i wielu innych ikon XX wieku.
PS: Mam nadzieję, że zainspirowała Was ta historia i weźmiecie się w garść! Bo każdy może osiągnąć to, o czym marzy! Wystarczy ciężka praca i wiara w siebie! :)
Pewnego dnia Salvatore Ferragamo przyjeżdża do USA, otwiera swój przestronny i elegancki sklep przy Hollywood Boulevard, gdzie zaopatrują się kobiety z wyższych sfer (oczywiście wliczając w to gwiazdy wielkiego formatu z Marilyn Monroe na czele). Brzmi jak bajka, ale jak do tego doszło?
Rodzina Ferragamo nie należała do zamożnych. Z tego powodu rodzice nie byli zadowoleni z pomysłu na życie swojego kilkuletniego dziecka (tak! Dobrze przeczytaliście KILKULETNIEGO. Już wtedy odkrył swoją pasję). Chcieli dla niego czegoś więcej. Czegoś, czego sami nie mieli, a zawód szewca stał nisko w hierarchii społecznej.
Za początek jego kariery można uznać moment, w którym zaprojektował i wykonał (z resztek różnych materiałów) buty dla swojej siostry, w których poszła do komunii. Rodziców nie było po prostu na nie stać, więc było to najlepsze wyjście by uniknąć publicznej kompromitacji.
Salvatore był głodny wiedzy. Ta nabyta w Bonito mu nie wystarczyła. Ruszył więc do Neapolu, by móc nauczyć się fachu od profesjonalisty. Następnie wrócił do rodzinnej wioski i tam otworzył własny zakład szewski. Miał wtedy trzynaście lat!!
Trzy lata później, w 1914 roku, wyemigrował do USA, gdzie brat załatwił mu pracę w fabryce obuwia. Jednak szesnastolatek oponował. Nie chciał uczestniczyć w tego rodzaju produkcji. W Stanach najpierw nauczył się angielskiego, a następnie studiował anatomię oraz inżynierię, by skonstruować buty, które nie będą uwierały. Potem założył własną firmę, a młode Hollywood było zachwycone jego twórczością oraz niesamowitym komfortem noszenia butów na obcasie (co nie było wcześniej spotykane) i tak pozyskał klientelę z wyższej półki. Odtąd projektował obuwie dla Sophie Loren, Marylin Monroe i wielu innych ikon XX wieku.
PS: Mam nadzieję, że zainspirowała Was ta historia i weźmiecie się w garść! Bo każdy może osiągnąć to, o czym marzy! Wystarczy ciężka praca i wiara w siebie! :)
Wow, skąd odkopałaś taką zarąbistą historię? I te foty... mega :) to się nazywa samozaparcie... niektórzy sukces mają chyba w genach!
ReplyDeleteo, inspirujące :-) ja staram się nie zazdrościć, tylko robić wszystko, aby osiągać sukcesy.
ReplyDeleteciekawy post !
ReplyDeletePiękna historia, i faktycznie bardzo inspirująca... Ja już mam pomysł na swój życiowy sukces, tylko teraz trzeba masę ciężkiej pracy i doskonalenia siebie, żeby go osiągnąć :D Życzę więc dużo samozaparcia zarówno Tobie jak i sobie :)
ReplyDeletePozdrawiam!
Niesamowicie inspirujący człowiek! A poziom zawiści w Polsce mnie przeraża, ludzie niestety wolą ściągać innych na dno niż sami skoczyć wyżej. Fajnie, że poruszasz takie tematy. Bardzo podoba mi się Twój blog i dodaję do obserwowanych :)
ReplyDeletePozdrawiam :)
www.magdalenacibis.blogspot.com
zazdrość to najgorsze co może być, kiedyś czytałam, że bardzo ogranicza :)
ReplyDeleteCiekawy post obserwuję.
Pozdrawiam
Cieszę się, że mój tekst przypadł Ci do gustu. A zdjęcia? Owszem, bardzo inspirujące, takie lubię najbardziej. Więc po prostu spędzam godziny w sieci w poszukiwaniu takich perełek ;)
ReplyDeleteCo do Salvatore to masz całkowitą rację! Zamiast wypinać się na innych odnoszących sukcesy trzeba czerpać z nich motywacje do działania by im dorównać :)
Pozdrawiam
ReplyDeleteja jakoś tej zawiści i zazdrości wszędzie nie widzę, oczywiście, że jest i będzie, ale czy to jest typowa cecha Polaków? nie wydaje mi się!
inspirująca historia:) pozdrawiam serdecznie:)
Genialny post. Ta notka do mnie przemówiła
ReplyDeletea ja czuję niedosyt.
ReplyDeleteprzy następnej tego typu historii poproszę więcej faktów, więcej zdjęć!
aż chce się czytać takie ciekawostki.
Świetna historia, poprosimy takich więcej bo naprawdę miło się czyta:) Pozdrawiam
ReplyDeleteKafa